Birmingham: hidżaby pod Nelsonem, czyli jak kolonizowano Anglię
Zobaczyłem jak wygląda centrum drugiego co do wielkości miasta Wielkiej Brytanii. Liczba napływowych przekroczyła liczbę anglosaskich mieszkańców. Samo centrum zdominowała mozaika etniczna z Karaibów, Afryki i Pakistanu. Nie oceniam. przyglądałem się temu okiem reportera. Wrażenia? Dawni kolonizatorzy Indii, Nigerii, Egiptu, Australii dziś sami są kolonizowani. Trudno było mi jednak wyzbyć się uczucia, że oglądam rekwiem dla Zjednoczonego Królestwa. Larum grają admirale Nelsonie.
Mniejszość angielska w Anglii
Nowoczesna zabudowa centrum Birmingham z galeriami handlowymi wokół Bull Ring, szczelnie wypełnia serce tego postprzemysłowego miasta. Dawno temu w Bull Ring, czyli w okrągłej zagrodzie, przed epoką lodówek, trzymano zwierzęta zanim trafiły pod nóż. Dziś jedyną pamiątką, oprócz nazwy, jest wielki mosiężny byk. Na tym nowoczesnym, trochę bezdusznym tle niezwykle wygląda kościół św. Marcina z XIII wieku. Omszały i zielnonkawy wydaje się otoczony i osaczony przez błyszczącą stal pomieszaną z betonem, jak chrześcijanie na rzymskiej arenie na chwilę przed pożarciem przez lwy. Taki ostaniec. Tkwi nieruchomo jak ostatni Mohikanin. Tak na oko 90% odwiedzających centrum stanowią przybysze z Pakistanu, Bangladeszu, Syrii i ich potomkowie. Bo w Birmingham, drugim co do wielkości mieście Wielkiej Brytanii, rodowici Anglicy, potomkowie Sasów, stali się w ostatnich latach mniejszością etniczną (już poniżej 50%) zamieszkującą południowe i północne dzielnice miasta. W centrum mieszka ich niewiele.
Patrzyłem na tę zmianę, a w zasadzie wymianę demograficzną z zaciekawieniem, trochę jak antropolog przypatrujący się nowo odkrytej kulturze. W pewnym momencie pojawia się zjawa… Szła przez centrum, a raczej płynęła kobieta – biała jak śnieg z burzą rudych włosów, wysoka, ubrana w cienką zwiewną niebieską sukienkę odsłaniającą blade, ale smukłe nogi. Śniady tłum rozstępował się przed nią, odskakiwał na boki i patrzył z zaciekawieniem na niebieską sukienkę i białe nogi podobnie jak ja. Po chwili zniknęła za rogiem. Przeleciała jak kometa, a tłum wrócił do swojej jednolitej, nowej etnicznej struktury. Żałuję, że nie zrobiłem jej zdjęcia, bo po wywołaniu można by przeprowadzić zabawę prosząc kogoś – wskaż, co nie pasuje do otoczenia.
Admirał Nelson i nowi poddani Królestwa
Na nowe centrum Birmingham patrzy z góry stojący na cokole pomnik kapitana Nelson – najsłynniejszego admirała w historii floty brytyjskiej, pogromcy Francuzów, Duńczyków i Hiszpanów, króla i wojownika mórz. Ikona Zjednoczonego Królestwa. Dawni kolonizatorzy Indii, Nigerii, Egiptu, Australii dziś sami są kolonizowani w sercu swojego kraju. Pod pomnikiem admirała Nelsona, ogrodzonym stalowym płotkiem, siadają dziewczyny w hidżabach i mężczyźni ze smartfonami z równo przyciętymi wąsami i wyżelowanymi włosami. Nieopodal pod sklepem H&M ze stanowiska informacji koranicznej rozdającej Koran po angielsku za darmo, dobiegał dyskretny, ale odbijający się echem od budynków, hipnotyzujący śpiew muezina. Brzmiał jak rekwiem. W pobliskim kościele św. Marcina było za to ciemno i cicho jak w grobie.
Birmingham, maj 2017.