P.A.R.N.O.

Oslo: Sofiesgate 5

Autor:
opublikowano
25 kwietnia 2018

W dziale P.A.R.N.O. znajdziesz Przygody, Awantury Reportera Niepoprawnego Odkrywcy. Ten akrostych zwiastuje, że będzie bardziej literacko, czasem niepoprawnie politycznie i obyczajowo. Taka mieszanka stylów i konwencji zamieszana w diabelskim kotle. Po prostu parno.
Przenieśmy się zatem do Oslo. Była godzina 01:09. Powoli zbliżył się do okna. Z czwartego piętra kamienicy przy Dovregata miał doskonały widok przez ulicę na mieszkanie Harrego Hole przy Sofiesgate 5.

Z trzech okien na 2 piętrze (bo w Norwegii drugie piętro to nasze pierwsze i nie nazywają parteru partnerem) ziała nieprzenikniona czerń, jak ciemne oczy kobiety o słowiańsko-azjackich genach, która spała na materacu tuż obok, jak kawa bez mleka, która miał zamiar wypić rano. Znaczyło to tylko lub aż tyle, że lokator spod piątki: 1. po prostu śpi. 2. nie ma go w domu. 3. został zamordowany i leży jak rozsypana ziemia do kwiatków.

Co ciekawe, wszystko co właśnie zauważył i miał zamiar opisać na Facebooku, było czystą prawdą lub mogło nią być: to, że był w Oslo, widział prawdziwe okna mieszkania fikcyjnej postaci z książki, a obok spała kobieta, a nawet dwie, w tym jedna nieletnia. Reszta? No cóż… Wiedział, że wpis będzie zrozumiały tylko dla wąskiej grupy psycho-fanów powieści Jo Nesbø, ale… No cóż (jak często zwykł zaczynać swoje wypowiedzi Harry), nie mógł się powstrzymać.

Oslo Sofiesgate 5 fot. Paweł Kempa

Oslo Sofiesgate 5

TAGS
WPISY POWIĄZANE

DODAJ KOMENTARZ

Paweł Kempa
Polska

Pamiętam jak marzyłem, żeby zobaczyć lwy w Nogongoro. Moimi idolami z dzieciństwa byli Tony Halik i Sir David Attenborough. Wodziłem palcem po mapach zapewne tak, jak oni. Zostałem dziennikarzem z żyłką podróżniczą. Współpracuję z National Geographic Traveler. Przez 5 lat tworzyłem w Men’s Health dział „Wyzwania”, a sporty ekstremalne testowałem na własnej skórze. Lubię ostrą kuchnię tajską, norweskie lodowce i zapach afrykańskiego buszu o poranku. Z żoną i rocznym dzieckiem ruszyłem przez Indonezję, Malezję i Tajlandię, gdzie zostałem zainfekowany nieuleczalnym wirusem podróżowania we troje. Pewnego dnia spojrzałem prosto w oczy lwicy w Ngorongoro.

O blogu

Na blogu Tu są lwy ruszasz ze mną w podróż. Zamieściłem tu przygody, patenty, opisałem miejsca i wyzwania, których doświadczyłem na własnej skórze. Bo każdy ma swój Everest i każdy ma swoje „lwy” do odkrycia – czasem za płotem, czasem na końcu świata. Nazwa Tu są lwy nawiązuje do łacińskiego zapisu „Hic sunt leones”. W ten sposób oznaczano na antycznych mapach tereny dzikie, nieznane kartografom. Tą odkrytą wiedzą, ale – co najważniejsze – emocjami dzielę się tu z Tobą.

Lwy polują na zdjęcia
Lwy polecają: