Autor:
opublikowano
20 kwietnia 2018

Hodor* wszedł z małą Star(Kem)ówną w koszu na szczyt Ślęży (718 m). Masyw Ślęży spowijają magiczne fluidy magiczne, czakramowe, piękne. Ale można pominąć ezoterykę i skupić się na turystyce, bo tereny piękne, a do tego świetne miejsce na spacer i przetarcie szlaku z dzieckiem w nosidle. Szczyt jest zaniedbany, ale przedziwnie przenosi w czasie jak w Grze o Tron do baśniowego socrealizmu, pogaństwa i chrześcijaństwa. Hodor…

Ślęża, z dzieckiem, trekking, Hodor, Tu są lwy

Startujemy na Ślężę z Przełęczy Tąpadła jak Hodor w Grze o Tron z Branem w koszyku na plecach.

Gdyby Hodor noszący małego Brana w koszu na plecach przez kilka odcinków Gry o Tron, miał wygodne nosidło turystyczne, oj, losy tamtego świata mogłyby potoczyć się inaczej. Ale wracając na ziemię i w polskie góry. Wejście na Ślężę szlakiem z przełęczy Tąpadła zajmuje 30 do 40 minut marszu przez las – głownie liściasty. Latem liście dają osłonę od słońca, a jesienią przebarwiają się na wiele kolorów i cieszą oczy. Na szutrowej trasie nie ma trudności technicznych, ale szlak pnący się w górę to dobra zaprawa przed większymi górkami, kiedy zamierzasz poruszać się z dzieckiem w nosidle. Stojąc w niedzielę na szczycie obok prasłowiańskiego misia można z megafonu wysłuchać mszy, podczas której ksiądz żali się, że za samo rozstawienie rusztowania dał 6 tysięcy, ale zacytował jakąś Beatę, że podobnie jak ona „dadzą radę”. Sam Hodor rzuciłby grosz na ratowanie kościoła, ale puszki nie dostrzegł. Hodor był głodny. Wybredny nie jest. Jadł kiedyś ptaka upolowanego razem z Buszmenami i pieczonego w całości na ognisku, więc przełknie różne dziwy.

Hodor…

Hodor wszedł do Domu Turysty PTTK. Tłumy. Lubi skanseny i historię wieków średnich, ale średnio podpasował mu zapach i kuchnia tego miejsca pachnącego wnętrznościami gawrona i fasolką po bretoński. Ba. Poczuł się jak na planie filmu z lat 60. XX wieku lub filmu Miś. Miejsce z takim potencjałem, tylu ludzi się tu przewija, a tu ku.wa taka masakra bez odrobiny klimatu górskiego – oszczędzając dalszych opisów tego miejsca. Mówię do siebie zmilczę, ale przekląłem siarczyście. Myślę, że lepszą strawę warzyli wojowie Piotra Włostowica, gnieżdżący się tu Husyci, a potem raubritterzy grabiący i chędożący lokalne białogłowy. Tfu. O wychodku nie wspominając. Tfu, tfu. Może pożar splądruje i zbawi to miejsce, tak jak Teatr Polski we Wrocławiu onegdaj i odrodzi się jak feniks z popiołów zasilony wojewódzką i unijną dotacją. Na razie ratunku nie widać. Zima nadchodzi. Hodor. 

*Hodor. Postać z książek i serialu „Gra o tron”. Duży. Z brodą. Bronił i nosił królewicza Starka w koszu na plecach. Jedyne słowa jakie wypowiadał to „Hodor”.

Na szczycie Ślęży 718 m, Tu są lwy

Na szczycie Ślęży 718 m. Miś pogański i kosze chrześcijańskio-komunalne. Hodor nie mógł się odnaleźć.

TAGS
WPISY POWIĄZANE

DODAJ KOMENTARZ

Paweł Kempa
Polska

Pamiętam jak marzyłem, żeby zobaczyć lwy w Nogongoro. Moimi idolami z dzieciństwa byli Tony Halik i Sir David Attenborough. Wodziłem palcem po mapach zapewne tak, jak oni. Zostałem dziennikarzem z żyłką podróżniczą. Współpracuję z National Geographic Traveler. Przez 5 lat tworzyłem w Men’s Health dział „Wyzwania”, a sporty ekstremalne testowałem na własnej skórze. Lubię ostrą kuchnię tajską, norweskie lodowce i zapach afrykańskiego buszu o poranku. Z żoną i rocznym dzieckiem ruszyłem przez Indonezję, Malezję i Tajlandię, gdzie zostałem zainfekowany nieuleczalnym wirusem podróżowania we troje. Pewnego dnia spojrzałem prosto w oczy lwicy w Ngorongoro.

O blogu

Na blogu Tu są lwy ruszasz ze mną w podróż. Zamieściłem tu przygody, patenty, opisałem miejsca i wyzwania, których doświadczyłem na własnej skórze. Bo każdy ma swój Everest i każdy ma swoje „lwy” do odkrycia – czasem za płotem, czasem na końcu świata. Nazwa Tu są lwy nawiązuje do łacińskiego zapisu „Hic sunt leones”. W ten sposób oznaczano na antycznych mapach tereny dzikie, nieznane kartografom. Tą odkrytą wiedzą, ale – co najważniejsze – emocjami dzielę się tu z Tobą.

Lwy polują na zdjęcia
Lwy polecają: