Lwy buszują po świecie Podróże

Sri Lanka: ciepłe źródła w Kanniya – Trincomalle. Kąpałem się w ukropie.

Autor:
opublikowano
16 czerwca 2018

Ciepłe źródła w Kanniya koło Trincomlee na Sri Lance są atrakcją na północnym wschodzie wyspy. Daleko im do luksusowego SPA, bo z boku pływają żaby, ale po przełamaniu pierwszych lodów i szoku, było wSPAniale. Wykąpałem się z lokalną ludnością.

Sri lanka Kanniya cieple zrodla hot Water Well Trincomalle Tusalwy.pl

Poszukiwanie ciepłych źródeł na Sri Lance przypomina trochę szukanie góry lodowej na Antarktydzie i podniecanie się słońcem na Saharze. Ale właśnie dlatego uznałem ten szalony pomysł za wart przeżycia.

Gdyby było -30 stopni na zewnątrz, wtedy wszyscy uznaliby to miejsce za gorący raj, w którym warto się wykąpać, ale kiedy na zewnątrz temperatura sięga 30 stopni na plusie i jest wilgotno niemal jak łaźni parowej, no to ochota na pluskanie się w ciepłych źródłach przechodzi jak wizja spaceru w slipkach po śniegu.

SPA w upadłej łaźni

Ruszyliśmy tuk-tukiem z Nilaveli dość późno. Była 17, a równikowe słońce zachodziło o 18.20. Jechaliśmy dobre 30 minut. W Kanniya zostaliśmy otoczeni przez sprzedawców pamiątek, słoników, plastiku i srilankańskiej wersji bud z „baloniku na druciku”. Trzeba było pokonać „ścieżkę zdrowia” między straganami wodzącymi dzieci, turystów i miejscowych na pokuszenie. Sprzedawcy byli jednak zmęczeni i wachlowali się tylko, nie mając siły na marketing bezpośredni. Wstęp na teren: 100 rupii. Wchodzimy na teren przyświątynny. Kiedyś ciepłe źródła leżały na terenie wielkiego buddyjskiego klasztoru i pamiętają czasy króla Ravany władającego krajem 5000 lat temu. Dziś stoi tam skromna świątynia, jakieś trudne do zidentyfikowania ruiny, no i łaźnie z ciepłą wodą.

Zaglądam do niecki z siedmioma wannami wypełnionymi ciepłą wodą. No i wygląda to słabo. Odrapane ściany, betonowe kadzie z wodą pokryte czarnym nalotem. Nierówne płyty kamienne z wżartym brudem między fugami. Asia odmawia współpracy i wejścia do niecki. – To może ja popilnuję Olę… – mówi i wiem, że nie namówię ją na kąpiel za żadne skarby. Łaźnia maharadży to nie jest. Jesteśmy sami, ale po chwili przychodzi rodzina ze Sri Lanki i zabiera się do roboty. Schodzę na boso w pobliże kadzi i przypatruję się, co robią. Tato rozbiera się i bierze małe wiaderko. Polewa się zawzięcie. Podobnie jego ubrana, nastoletnia córka i rozebrany syn. Wtedy postanawiam zrobić krótki film i samemu spróbować na własnej skórze siarkowej wody.

Jak wykąpałem się w ciepłych źródłach Kanniya

Zanurzam rękę. Oj, gorąca. Na oko (na skórę) wyczuwam dobre 50 stopni. Woda ma znacznie wyższą temperaturę od wszystkich znanych mi wcześniej źródeł termalnych. Woda lekko pachnie siarką i minerałami. W kadziach pływa w coś zielonego po bokach. Staram się nie myśleć, co to jest. Wygląda na organiczne o konsystencji gęstych glonów. W kanałach odpływowych widzę przy murze, widzę kotłujące się żaby. Jak one wytrzymują tak wysoką temperaturę? Nie wiem. Najwidoczniej zaadaptowały się do ukropu. W kadziach jednak ich nie ma. Zanurzam małe wiaderko w wodzie, żeby nie nabrać zielonych farfocli, jak robi to uśmiechnięty tato i siarczyście polewam się wodą. O ja cię, ale gorąca! Czuję, że jest na mojej granicy wytrzymałości cieplnej. Adaptuję się do wysokiej temperatury, jak lokalne żaby.

Nacieram się wodą, polewam głowę. Korzystam z podpowiedzi lokalnego taty, który ma niezły ubaw ze mnie i na migi przekazuje instrukcje. Tato wyciąga mydło i naciera nim ciało, choć wielki znak nad jego głową wyraźnie tego zabrania. Asia już wcześniej zaczęła robić zdjęcia, choć inny znak nad naszymi głowami, głosi, że nie wolno fotografować. Dzialiśmy w myśl zasady: jeśli czegoś nie wolno, a człowiek bardzo chce to… można.

Cała gorąca ablucja trwa już kilka minut. Po chwili schodzą się inni mieszkańcy, a ja zaczynam robić za wielką turystyczną atrakcję i to w każdym znaczeniu tego słowa, bo czuję się jak Guliwer wśród niziołków, a do tego ludzie zaczynają robić mi zdjęcia, choć to zabronione.

Sri Lanka cieple zrodla w Kanniya Hot Water Well Trincomalle Tusalwy.pl

Siarkowa woda leczy choroby skórne, choć dam też głowę, że zlokalizowanie źródeł na terenie byłego kompleksu świątynnego i w bliskości czynnej świątyni powoduje, że lokalna ludność nie tylko wierzy w działanie terapeutyczne wody, ale też duchowe. Na końcu oczywiście cieszyłem się, że przełamałem początkowy opór, bo otoczenie nie zachęcało do kąpieli. Miałem nadzieję, że siarka, minerały i dobre duchy skutecznie zabijają całe zło i to biologiczne, i metafizyczne.

Jak dotrzeć do źródeł Kanniya, ceny i godziny otwarcia

1. Kompleks Kanniya leży w odległości około 6 km od Trincomalle. Najlepiej dojechać tam tuk-tukiem. Na mapach miejsce oznaczono Kanniya Hot Water Well.

2. Otwarte od 7 do 19 Od poniedziałku do piątku, a w weekendy od 6 rano.

3. Bilet wstępu: 100 rupii (około 2,2 zł).

4. Można przebrać przed i po kąpieli w przebieralniach przy nieckach z wodą. Uwaga na małpy bo grasują na terenie przy źródłach.

 

TAGS
WPISY POWIĄZANE

DODAJ KOMENTARZ

Paweł Kempa
Polska

Pamiętam jak marzyłem, żeby zobaczyć lwy w Nogongoro. Moimi idolami z dzieciństwa byli Tony Halik i Sir David Attenborough. Wodziłem palcem po mapach zapewne tak, jak oni. Zostałem dziennikarzem z żyłką podróżniczą. Współpracuję z National Geographic Traveler. Przez 5 lat tworzyłem w Men’s Health dział „Wyzwania”, a sporty ekstremalne testowałem na własnej skórze. Lubię ostrą kuchnię tajską, norweskie lodowce i zapach afrykańskiego buszu o poranku. Z żoną i rocznym dzieckiem ruszyłem przez Indonezję, Malezję i Tajlandię, gdzie zostałem zainfekowany nieuleczalnym wirusem podróżowania we troje. Pewnego dnia spojrzałem prosto w oczy lwicy w Ngorongoro.

O blogu

Na blogu Tu są lwy ruszasz ze mną w podróż. Zamieściłem tu przygody, patenty, opisałem miejsca i wyzwania, których doświadczyłem na własnej skórze. Bo każdy ma swój Everest i każdy ma swoje „lwy” do odkrycia – czasem za płotem, czasem na końcu świata. Nazwa Tu są lwy nawiązuje do łacińskiego zapisu „Hic sunt leones”. W ten sposób oznaczano na antycznych mapach tereny dzikie, nieznane kartografom. Tą odkrytą wiedzą, ale – co najważniejsze – emocjami dzielę się tu z Tobą.

Lwy polują na zdjęcia
Lwy polecają: