Podróże Z dzieckiem w plecaku

Radzimowice: Szklana Manufaktura — miejsce magiczne

Autor:
opublikowano
20 kwietnia 2018

Są takie miejsca, gdzie zatrzymał się czas i nie potrzeba jechać na koniec świata, żeby je odnaleźć. Takim mikrokosmosem na końcu Drogi Mlecznej Dolnego Śląska jest wioska Radzimowice i tamtejsza Szklana Manufaktura z czarodziejem Marcinem.

Radzimowice, Szklana Manufaktura, Marcin Zieliński, Fot. Paweł Kempa, Tu są lwy

Marcin Zieliński, artysta i grawer szkła. Wizyta w jego pracowni Szklana Manufaktura to jak przeniesienie się w czasie.

Wioska Radzimowice. Wjeżdżamy i przenosimy się w czasie.

Trzynastu mieszkańców. Tyle liczy wioska Radzimowice na Dolnym Śląsku. Trzeba  dojechać tam szutrową drogą, która pnie się w górę. Można zgubić się albo zgubić podwodzie. Klimat końca świata. Są lokalni astronomowie, którzy przez denka od butelek oglądają odległe galaktyki. Ale są i napływowi artyści, jak Marcin Zieliński, który szkło tworzy, szlifuje i graweruje w swojej „Szklanej Manufakturze”. Miejsce niezwykłe i bez cienia nadużywania tego słowa – magiczne. Dotarliśmy tam z Olą i przyjaciółmi w pewne wiosenne popołudnie.

Radzimowice, Szklana Manufaktura. fot Paweł Kempa, tu są lwy

Wioska Radzimowice na Dolnym Śląsku. Wjeżdżamy i przenosimy się w czasie i przestrzeni.

– Kotek! Albo nie, krowa!

Wjeżdżając na placyk będący centrum wioski otoczonej kilkoma domami, człowiek cofa się do XIX wieku. W stodole znajduje się mieszkanie i pracownia. Stoją szklane figury, anioły, zwierzęta, abstrakcyjne rzeźby. W technice szlifowania i obróbki szkła niewiele można było udoskonalić, poza dodaniem silnika zamiast napędu nożnego do maszyny. Ale warsztat Marcina ma do tego duszę. Mamy do czynienia z artystą grawerem, specjalizującym się w cięciu i obróbce szkła, którego wyroby są obecne na dworze królewskim w Anglii.  Nie ma tam klasycznego pieca hutniczego, tylko piec do rozgrzewania szkła. Stoi za to maszyna do szlifowania  – Mercedes klasy S wśród urządzeń szlifierskich. Jak nam powiedział, nabył ją za bezcen z upadającej fabryki szkła. Marcin niesamowicie opowiada, ale też szlifuje na naszych oczach. Zapytał się Oli – „jakie jest twoje ulubione zwierzę? – „Kotek! Albo nie, krowa!” – mówi szybko Ola. – „…naprawdę chcesz krowę na szklance? – uśmiechnął się Marcin. – „No dobrze, kotka” – kończy ustalenia Ola. Chwilę potem artysta z Radzimowic szkicuje rysunek na szkle i wyczarowuje na szklance kota goniącego mysz. W tym miejscu jednak nikt nikogo nie goni. Nie goni przede wszystkim czas. #szklanamanufaktura

Radzimowice, Manufaktura Szkła, fot. Paweł Kempa, Tu są lwy

Ze zwykłej szklanki Marcin wyczarowuje dla Oli kota goniącego mysz.

Radzimowice, Szklana Manufaktura, fot. Paweł Kempa, Tu są lwy

Zręczne ręce grawera Marcina Zielińskiego wyczarowują kota goniącego mysz.

TAGS
WPISY POWIĄZANE

DODAJ KOMENTARZ

Paweł Kempa
Polska

Pamiętam jak marzyłem, żeby zobaczyć lwy w Nogongoro. Moimi idolami z dzieciństwa byli Tony Halik i Sir David Attenborough. Wodziłem palcem po mapach zapewne tak, jak oni. Zostałem dziennikarzem z żyłką podróżniczą. Współpracuję z National Geographic Traveler. Przez 5 lat tworzyłem w Men’s Health dział „Wyzwania”, a sporty ekstremalne testowałem na własnej skórze. Lubię ostrą kuchnię tajską, norweskie lodowce i zapach afrykańskiego buszu o poranku. Z żoną i rocznym dzieckiem ruszyłem przez Indonezję, Malezję i Tajlandię, gdzie zostałem zainfekowany nieuleczalnym wirusem podróżowania we troje. Pewnego dnia spojrzałem prosto w oczy lwicy w Ngorongoro.

O blogu

Na blogu Tu są lwy ruszasz ze mną w podróż. Zamieściłem tu przygody, patenty, opisałem miejsca i wyzwania, których doświadczyłem na własnej skórze. Bo każdy ma swój Everest i każdy ma swoje „lwy” do odkrycia – czasem za płotem, czasem na końcu świata. Nazwa Tu są lwy nawiązuje do łacińskiego zapisu „Hic sunt leones”. W ten sposób oznaczano na antycznych mapach tereny dzikie, nieznane kartografom. Tą odkrytą wiedzą, ale – co najważniejsze – emocjami dzielę się tu z Tobą.

Lwy polują na zdjęcia
Lwy polecają: